poniedziałek, 7 grudnia 2009

Saint Tropez by Keczup

Wybraliśmy się kiedyś w czwórkę na plażę w Saint-Tropez, był środek lata, absolutna idylla, zimne napoje w dłoniach i uśmiechy na ryjkach. Bezchmurne niebo w błękitach i amarantach nasycało nas optymizmem a słońce ogrzewało nasze blade ciała radując serca ożywczym promieniem. Nieskazitelnie czysta woda obmywała nasze stopy swym aksamitnym, delikatnym dotykiem. Małe, białe kraby chodziły wokół bokiem, i nagle...rybka...obudziłem się, byłem w pracy...nudziłem się.

1 komentarz:

Aga Prygiel pisze...

Spoko stopa. Spoko sandał.

Szukaj na tym blogu

Obserwatorzy