poniedziałek, 29 listopada 2010

Bez/Keczup

Beznamiętny chłód jak Don Pedro z Krainy Deszczowców zamiata asfalt.
Jest raptowny, wyostrzony na klingę, cichy, mrozi wnętrza jak pieter.
Słyszę go we wszystkich szczelinach mieszkania, jak zresztą nie słyszeć,
kiedy on wciąż chroboce niestrudzenie jak prusak.
Pełznie łobuzersko po dywanie, badawczo spoziera na mnie z nad parapetu.
Gorąca herbata, z biglem i werwą, zawadiacka mina i obojętność. Chłód za chłód.
Duży pies nie musi szczekać, zawsze najgłośniej ujadają ratlerki.
Akryl na desce.

piątek, 12 listopada 2010

Szukaj na tym blogu

Obserwatorzy